ROZMOWA Z CHORYM

Na portalu społecznościowym Facebook, na profilu poświęconym pozytywnemu myśleniu, odbyłem ciekawą wymianę zdań z Julią. Z jej profilu wynika, że jest psychologiem. Krótka rozmowa dotyczyła pozytywnego nastawienia w czasie walki z rakiem. Julia napisała: „Zdarzają się ludzie, którzy rezygnują z leczenia, bo myślą, że uzdrowi ich samo pozytywne myślenie. Dwa – okrutniejsze dla chorego człowieka – to naciski otoczenia (rodziny, przyjaciół, a nawet obsługi medycznej), by chory myślał pozytywnie. Osoba, która mierzy się ze śmiercią MA OBOWIĄZEK pozytywnie myśleć, chociaż nie jest to żadnym gwarantem, że wszystko będzie dobrze. Człowiek w takiej sytuacji może być przez swoje środowisko zbywany, niewysłuchiwany i osamotniony w walce z chorobą poprzez te banalne słowa, które odsuwają poczucie odpowiedzialności od jego najbliższych. Czasami… czasami chorzy ludzie naprawdę woleliby szczere łzy i bezradność, niż fałszywą nadzieję i uśmiech”.

Te słowa wywołały we mnie refleksję i przywróciły obraz pierwszych kilkunastu miesięcy po wyjściu ze szpitala i zakończeniu ciężkich „zmagań” z nowotworem złośliwym migdałka (przeszedłem dwie skomplikowane operacje oraz radioterapię połączoną z chemioterapią). Moja odpowiedź brzmiała: „Masz Julia rację. Zawsze mnie irytowało, kiedy jakiś znajomy mówił do mnie: „Mirek pamiętaj ważna jest głowa”. We mnie rodziła się wówczas myśl, „Jacy wy wszyscy jesteście do tej choroby dobrze przygotowani. Ciekawe, jak każdy z was zachowałby się otrzymując do ręki wynik badania tego, co wycięto, a tam napisano nowotwór złośliwy”. Zawsze natomiast radość sprawiały mi słowa: „Jestem z tobą myślami”…. i to mi wystarczało. Kiedyś, ktoś powinien napisać pracę na temat języka, formy wypowiedzi i rozmów, jakie powinno prowadzić się z chorymi. Oczywiście idealnego wzorca raczej nie ma. Bardziej chodzi o jakieś ogólne wskazówki”.

Reakcja Juli mile mnie zaskoczyła. Wyjawiła, że poszukuje tematu pracy doktorskiej i sugestia, iż warto zwrócić uwagę na sposób komunikowania się otoczenia z chorym na nowotwór, okazała się dla niej interesująca. Życie pisze ciekawy scenariusz, dlatego wierzę, że kiedyś uda mi się przeczytać pracę doktor Julii.

100_6983

Rozbuduję nieco wspomnienia z pierwszych miesięcy po opuszczeniu szpitala. Mieszkam w niewielkim mieście. Z racji wykonywanego zawodu oraz przez wiele lat dużej aktywności społecznej, jestem osobą znaną a ponadto, jak sądzę, zdobyłem przychylność niemałego grona osób. Po zakończeniu leczenia miałem okazję rozmawiać z wieloma znajomymi, spotykanymi na ulicy, w sklepie i innych miejscach. Najczęściej przypominali mi, że psychika jest szczególnie ważna w dojściu do zdrowia. Rada na pewno była podyktowana troską o moje zdrowie, a nawet życie.

Jak zasygnalizowałem wyżej, te słowa nie przynosiły jednak ulgi. Julia słusznie zauważyła, że „czasami chorzy ludzie naprawdę woleliby szczere łzy i bezradność, niż fałszywą nadzieję i uśmiech”. Mnie cieszyły krótkie sygnały świadczące o sympatii, ale nie pouczanie. Wystarczało jedno, dwa słowa, w rodzaju „Jestem myślami z tobą”, „Dasz radę”, „Trzymaj się” lub „Nie daj się temu s…”. I tyle.

W sumie, skąd ludzie mają wiedzieć jak zachować się podczas kontaktów z osobą, która choruje bądź zakończyła walkę z rakiem, skoro strach przed chorobą dosłownie paraliżuje. Na tyle mocno, że boją się o niej myśleć i niechętnie rozmawiają. Większość odpycha od siebie temat. Nie próbuje poznać wszystkiego co się z nią wiąże, sądząc że dotknie kogoś, ale nie ich czy najbliższych. To spuścizna po długich latach bezradności. Dziś medycyna już sobie radzi z nowotworami. Trzeba jednak dużo czasu, żeby zmienić świadomość w tym względzie.

Internet jest „zapchany” poradami, co należy pić i jeść, czego unikać, żeby ustrzec się przed nowotworem. Zapewnia to jakiś spokój czytającym te proste rozwiązania: „no bo skoro korzystam z porad zamieszczanych w sieci, na pewno mnie choroba ominie”. To duży błąd. Mimo prezentowania tylu wspaniałych porad o dziwo zachorowalność na nowotwory stale rośnie. Należy więc być przygotowanym na to, że o ile samemu nie przyjdzie walczyć to może zachorować ktoś bliski lub znajomy. A wówczas dobrze wiedzieć jak z nimi rozmawiać, jak pocieszać, jak się zachowywać, żeby pomóc.

Proszę więc nie pouczać chorego, przypominając mu, że ważna jest głowa i silna psychika. Słuchanie zewsząd tego samego wręcz irytuje. Ważniejsze jest znalezienie chwili na wypicie kawy czy herbaty. W trakcie rozmowy szukajcie miłych dla chorego tematów. Może ona dotyczyć jego pasji lub miłych, wspólnych wspomnień. Chory musi uwolnić się od ciężaru myślenia o tym, co go spotkało. Musi poczuć ciepło w sercu, a temu służy m.in. przywołanie miłych zdarzeń z przeszłości.

Nie opowiadajcie choremu o swoich bieżących sukcesach. Przechwałki pozostawcie dla zdrowych, w tym gronie rywalizujcie, kto więcej, dalej i dłużej. Chory dowiadując się, jak można żyć, bez tego co go spotkało, czuje się jeszcze bardziej zdołowany.

Naznaczony nowotworem stale „walczy” z myślami, szuka odpowiedzi na szereg trudnych pytań. Wiele rzeczy analizuje. Jest rozchwiany emocjonalnie i kiedy ktoś go poucza, że musi być silny, co nie jest łatwe i z czym sobie nie radzi, zostaje obarczony dodatkowym stresem. Chojraków, którzy z dnia na dzień potrafili wszystko poukładać w swojej głowie jest naprawdę niewielu.

Ta choroba przewraca życie do góry nogami. Wiele spraw widzi się inaczej, wielu rzeczy już nie zauważa. Dlatego bardziej starajcie się słuchać, a nie narzucać temat rozmowy. Bo to, że kiedyś ktoś lubił rozmawiać na przykład o polityce, nie musi już być aktualne.

Z nowotworami jest jak z efektem cieplarnianym. Wielu widzi, że są zmiany klimatyczne: wielkie powodzie, ogromne upały, potężne ulewy, niosące spustoszenie wichury, ale nieliczni coś robią, żeby zahamować unicestwianie naszej ziemi. Tak samo z rakiem. Rośnie liczba zachorowań, ale temat jest nadal za bardzo abstrakcyjny.

Komentujcie na Facebooku tu

Zachęcam do przeczytania

Ujawnienie choroby nowotworowej

Początek leczenia

Radio i chemioterapia

Powrót do aktywności /1/

ROZMOWA Z CHORYM

LECZENIE NOWOTWORÓW – FAKTY I MITY

RAK TO NIE WYROK

9 comments

  1. Tak…..nie każdy ma szczęście mieć wokół grono znajomych…..droge zmagania się z chorobą, praktycznie przebyłam sama……były dzieci….jednak w tym czasie przygotowywali się do zakładania rodziny…..siostry schorowane…..sąsiadki zajęte swoimi sprawami……Ale było mi z tym dobrze, nie zamęczano mnie dobrymi radami typu „znajoma….znajomej” i takie tam……miałam chwile złe i dobre, jak każdy…..nie musiałam się z nich tłumaczyć…..silna…..szłam na koncert lub do teatru….słaba….wsiadałam na rower i jechałam przed siebie…..płacząc tak, że w uszach miałam łzy…..nikt tak nas nie rozumie, jak my, którzy przeszliśmy to samo……

    Polubienie

  2. Z rakiem wzmagam się sama,mieszkam sama.Mam i SM,na wózku.
    Pracownicy i organizacje pomocowe to lekceważą.
    Wiem jak rozmawiać z chorymi,lecz ciężko,gdy nie masz właściwej pomocy.:pomocy w dojeździe na badania,jak sie wtedy leczyć systemaatycznie?gdy nawet ksiądz ten raz w miesiącu wpadnie i zaraz ucieka,a z kim porozmawiać przy kawie lub herbatce?Na odleglość?To nie to.
    Wszystkim wytrwałosci z przeciwnościami losu i oby nikt w 2017 Roku nie został samotny i bez pomocy oraz chleba powszedniego,pozdrawiam-Teresa

    Polubienie

  3. Z chorobą nowotworową walczę od 2005 r, są lepsze, ale i gorsze lata, niestety taki okazał się 2016 r, znów kolejny zakręt, jest w trakcie kolejnego leczenia.
    Mam prośbę, czy mogłaby prosić o jakiś kontak z p. Julią – może ona by mnie wsparła w tym kolejnym trudnym czasie.
    Dziękuję i pozdrawiam

    Polubienie

  4. Miroslaw.. Co razja to racja.. Choroba czy nie.. Kazdy z nas predzej czy pozniej otrzyma bodziec do zmiany.. Zmiany siebie lub transformacji zyciowej. Ciepla serca oraz promiennosci w 2017 zycze! Pozdrawiam serdecznie, Slawomir

    Polubione przez 1 osoba

  5. To, że chory ma z kim porozmawiac, nie tylko o pogodzie, o codziennych sprawach, o błahostkach, ale móc do tego mieć przed kim „wyrzucić” wszystko, co go boli w dosłownym i przenośnym znaczeniu tego słowa, mało tego, na dodatek usłyszeć: „rozumiem Cię”, „jestem z Tobą”, „pamiętam, wspieram”, to podstawowa podbudowa psychiczna nawet największego „twardziela” w takiej chorobie i wielkie szczęście podświadomego myślenia, że jednak nie jest w tym wszystkim sam. To wielki skarb mieć takich ludzi wokół siebie!

    Polubienie

Dodaj komentarz